W 1867 roku parafianie zachęceni przykładem swojego pasterza ks. Porfirego Djakowskiego, który już staczał pierwsze utarczki z naczelnikiem i schizmą, nie pozwolili strażnikom wynieść organów z cerkwi. Więc latem przybyło 300 kozaków do parafii Hołowno i naczelnik zażądał, aby za karę parafianie sami wynieśli swój organ z cerkwi i zaprzestali polskich śpiewów religijnych. Otrzymawszy odmowną odpowiedź, naczelnik nakazał otoczyć wioski i nikogo nie wypuścić na roboty w pole. Codziennie zapędzał lud do kopania rowów przy drogach, lub do zgartywania błota. Kazał oprócz tego zabijać najpiękniejsze woły, tuczone wieprze i barany. Ściągał od każdego gospodarza rubli kary, sprzedawał inwentarz na licytacji w Wisznicach, a za otrzymane pieniądze kupował wódke, rozmaite zakąski i przyprawy dla kozaków. Wpływowych gospodarzy kazał naczelnik okuć w kajdany i odesłać do bialskiego więzienia. Nie mogąc jednak przełamać oporu parafian, aby sami wynieśli swoje organy, po trzech tygodniach oblężenia unitów, kazał kozakom wynieść organy potajemnie. Niektórzy parafianie dowiedzieli się o tym, szczególnie ze wsi Mosty, więc siłą przedarli się przez kordon kozacki i biegli przez pola do Hołowna, aby bronić świętości i honoru swojej cerkwi. Kozacy konno wyruszyli przeciwko unitom, nahajkami siekli po głowach i pikami kłuli lud bezbronny. Inni znowu kozacy i strażnicy strzegący cerkwi szablami okładali kobiety biegnące z płaczem, aby wyrwać z rąk schizmatyckich swoje cerkiewne przedmioty. Jednakże strażnicy wynieśli organy i pod silną eskortą wywieźli do Włodawy.

 

Po zakończeniu tej głośnej walki o organy, parafianie hołowieńscy zebrali się na plebanii swojego proboszcza na naradę, chcąc się dowiedzieć jak on sobie postąpi wobec narzuconego mu rozkazu z Chełma, aby kazania głosił w języku rosyjskim. Z początku przeważało żądanie, aby ks. Djakowski nie przestawał odzywać się do nich w języku polskim.

 

Później jednak, po zastanowieniu się, że przez to mogą utracić swojego proboszcza jako nieposłusznego Wójcickiemu i rządowi, a wtedy tamci przyślą im z pewnością schizmatyckiego popa, przystali na zdanie proboszcza, że w tak trudnym położeniu wypadnie mu odtąd zamilczeć w cerkwi i żadnych nauk nie głosić, a katechizmu uczyć na plebanii. Tak przetrwało do 1873 roku.

 

W grudniu tego roku przybył do Hołowna naczelnik Tur i wezwał ks. Djakowskiego i parafian do zdecydowania się i podpisu, że ksiądz zastosuje się ściśle do wszystkich wydanych rozporządzeń Popiela mających na celu zupełne oczyszczenie cerkwi unickiej z polskości i latynizmu, a parafianie podpiszą się, że swojemu księdzu w tych zmianach i nowym nabożeństwie nie będą przeszkadzać ani się wtrącać do zarządu cerkwią. Ks. Djakowski na postawione sobie żądanie naczelnika oświadczył stanowczo w obecności swoich parafian, że jest polakiem i katolikiem, więc ani nie złamie swojej wiary , ani nie wyprze się swojej narodowości. Przyjęcie rozporządzeń Popiela i rządu byłoby w jego przekonaniu wstępnym zaparciem się wiary polskości. Prócz tego on jest pasterzem swoich parafian, więc i za nich i ze swoich przekonań i czynności musi zdać rachunek przed Bogiem. Po tych słowach swego proboszcza, parafianie również oświadczyli naczelnikowi, że on tak samo jak ich pasterz, są Polakami i katolikami którzy musza trwać przy dawnych obrzędach i nauce swojej świętej unickiej i nie wyrzekną się swojej wiary. Naczelnik nazwał to wspólne oświadczenie proboszcza i jego parafian jako „buntownicze” i zarządził natychmiastowe wywiezienie ks. Djakowskiego do siedleckiego więzienia jako przywódcy buntowników. Na jego miejsce zjechał do Hołowna pop Charłampowicz, którego strzegli kozacy. Parafianie nie chcąc wywoływać daremnej i smutnej walki, już więcej nie poszli do sprofanowanej cerkwi, a pociechy religijnej poszli szukać w łacińskich kościołach katolickich.

 

W grudniu 1874 roku unici hołowieńscy, idąc za przykładem sąsiednich parafii wyrzucili popa Charłampowicza z probostwa. Pop zdał raport do naczelnika powiatu o tym zajściu i o swoim położeniu i niebawem przybyło do parafii wojsko pod komenda tegoż naczelnika. Ten otworzył mieszkanie dla popa, posprawiał mu nowe meble i sprzęty za wyciśnięty grosz z parafian, ukarał „zuchwałych buntowników” co się targnęli na carskiego świaszczenika, a jednocześnie chciał zmusić parafian do przeproszenia znieważonego popa.

 

Tur zniszczył parafię, zlicytował resztę ich rzeczy przedstawiających jakąkolwiek wartość, wreszcie wielu zakuł w kajdany, trzymał ich we Włodawie w areszcie, lub wysłał do bialskiego i brzeskiego więzienia. Pop idąc śladami Judasza, pierwszego zdrajcy Chrystusa, dręczony wyrzutami sumienia, rozpił się i z rozpaczy powiesił się na hańbę prawosławia.

 

Po przeszło roku więzienia zostali z tej parafii zesłani do Rosji między innymi następujący unici : 1) Andrzej Naumiuk, który pozostawił żonę i troję dzieci. 2) Stefan Zyruk, pozostawił żonę i troję dzieci. 3) Piotr Zyruk, zostawił żonę i jedno dziecko; ten jednak zdołał uciec z wygnania, powrócił skrycie do domu, zabrał żone i dziecko i przedarł się do Galicji, wyrzekłszy się gospodarstwa, aby tam utrzymać rodzinę z pracy rąk. 4) Stefan Tymoszuk, zostawił żone i dwoje dzieci. 5) Onufry Greczuk, zostawił żonę i dwoje dzieci. 6) Tymoszuk brat Stefana zostawił również żonę i dwoje dzieci, matkę dwóch braci bliźniąt, których obu naczelnik oddał do wojska, pomimo służącego jednemu z nich prawa pozostania w domu.

Dodatkowe informacje